Rośliny i grzyby to ciekawe istoty. Towarzyszą ludzkości od wieków, karmią, leczą, wprowadzają w odmienne stany świadomości. W tym wpisie zaprezentuje Ci kilka moich ulubieńców!

Moim zdaniem każda roślina ma swojego ducha, swój spirit, swoją osobowość a nawet i świadomość :) Z każdą rośliną możemy wejść w kontakt, każda może nam towarzyszyć i otwierać przeróżne przestrzenie. Nie potrzebujemy przyjmować dużych dawek, żeby odbyć podróż. Możemy równie dobrze usiąść przy danej istocie i doświadczyć czegoś głębokiego. To kwestia naszej intuicji, otwartości i gotowości na ten rodzaj kontaktu.

Dzisiaj chcę zaprezentować Ci trzy postacie: Lulka Czarnego, Mandragorę oraz Muchomora Czerwonego. To istoty, które w różnych okresach czasu mnie zafascynowały, szczególnie tym, że są w pewien sposób “zapomniane”, choć teraz możemy obserwować ich subtelny powrót. Powrót do naszej ludzkiej, kolektywnej świadomości bo w Naturze przecież rosną sobie od wieków :)

Zapraszam do zanurkowania w historię i opis tych istot! 

LULEK CZARNY Hyoscyamus Niger

Fot. Creative Market

Fot. Creative Market

Lulek to roślina o której wspominał Mickiewicz: "siedzą, piją, lulki palą", liście Lulka były używane do palenia zanim przywieziono do Europy tytoń.

Należy on do roślin z rodziny psiankowatych (solanaceae). Jest to bardzo obszerna rodzina do której należą np. ziemniaki, pomidory, bakłażan i wiele innych roślin, które jemy. W tej rodzinie są również takie osobniki jak Datura, Wilcza Jagoda i Mandragora.

Lulek ma bardzo duże liście, pojedynczą łodygę z której wyrasta kwitnący i owocujący pęd. Możesz u niego podziwiać dzwonkowate kwiaty o bardzo ciekawej fakturze i barwach przechodzących od brudnożółtej, brunatnej aż po ciemnofioletową. Kwiat zapylany jest przez pszczoły, a po zapyleniu zamienia się w torebkę z nasionkami, których na całą roślinę w jednym roku może przypaść aż 10 tysięcy! Obficie. Torebka nasienna ma bardzo ciekawy kształt. Trochę przypomina zęby a trochę… kociołek Wiedźmy ;)

Ojczyzną Lulka są kraje śródziemnomorskie, jednak za sprawą człowieka można go spotkać niemalże w całej Europie za wyjątkiem dalekiej północy.

Tak więc Lulek w Polsce rośnie głównie na nizinach i u podnóża Karpat. Wyrasta sobie tu i tam. Czasem przy kompoście, czasem przy śmietniku, przy torach, miejskich chodnikach. Bywa i w makowym polu, czasem między ziemniakami. Lubi tereny ruderalne i opuszczone, hałdy, wysypiska, ruiny.

Lek czy trucizna?

Całe zioło - od koniuszka korzeni do czubka łodygi zawiera w sobie substancje uznane za trujące:
mieszanka alkaloidów z hioscyjaminą, skopolaminą i atropiną. Oprócz tego zawiera w sobie również dobrotliwe goryczki, żywice, garbniki i sole mineralne, a w nasionach sporo tłuszczów. Przy roślinach zawierających alkaloidy tropanowe bardzo ważne jest dawkowanie i przyjmowanie odpowiedniej części rośliny, która jest przygotowana w odpowiedni sposób. Są to dla człowieka substancje niebezpieczne mogące spowodować nawet śmierć.

Kiedy robię risercz Lulka i innych roślin z tej serii napotykam głównie takie opisy:

"Wewnątrz zażyte ziele sprawuje zmieszanie wyobraźni, niepomiarkowaną lubieżną wesołość, odurzenie, konwulsje, sparaliżowanie członków, a nawet śmierć" - ten cytat znaleziony w internecie pochodzi sprzed 150 lat. Jestem sobie w stanie wyobrazić, że w tamtym czasie podobnie brzmiałby opis wielu substancji, które dziś są badane przez naukowców i przyjęte w odpowiednich warunkach i przy odpowiednim prowadzeniu mają ogromny potencjał!

Sama Simona Kossak stwierdza "wszystko co truje, umiejętnie użyte - leczy". Ano własnie! Ziele Lulka jest składnikiem środków rozkurczowych i przeciwbólowych. Olejek z Lulka przynosi ulgę przy rwach kulszowych i nerwobólach.

Lulek był używany w celach leczniczych od tysięcy lat. Informacja o jego leczniczym zastosowaniu widnieje na sumeryjskich tabliczkach glinianych z okresu 2500 - 2000 r p.n.e. oraz na egipskich papirusach z 1550 r p.n.e. Była to ważna roślina dla medycyny i magii germańskiej. W 1880 r. Albert Ladenburg odkrył w Lulku alkaloid jakim jest hioscyjamina i od tego czasu Lulek stał się popularnym ziołem w medycynie i przemyśle farmaceutycznym.

henbane.jpg

Czarodziej Lulek

U Ariów zamieszkujących dawniej Indie, Lulek był cenioną rośliną uzdrawiającą, być może spożywaną w warunkach ceremonialnych, jak to zwykle bywa w tradycyjnych kulturach zajmujących się leczeniem za pomocą roślin. Był też wykorzystywany do niecnych celów aby odurzać lub nawet zabić. W starożytnej Grecji za jego pomocą PYTIE - kapłanki Apollina w Delfach, przywoływały prorocze wizje. Ponoć wnętrze świątyni wypełnione było dymem z roślin odurzających, stąd doświadczenia przewidywania przyszłości, które zazwyczaj się sprawdzały. Za pomocą roślinnych sprzymierzeńców możliwe są podróże w czasie, telepatia i inne poza racjonalne doświadczenia. W średniowieczu używano go do miłosnych eliksirów. Był rośliną wizyjną, po której można było doznać jasnowidzenia.

Dym z palonego lulka uśmierzał ból zębów.

Ludy Europy wschodniej, w tym Polacy sypali szczyptę nasion lulka na rozpaloną blachę, głowę nakrywali chustą by dym nie rozchodził się po pomieszczeniu i zatruwali robaki toczące zęby. Lek działał szczególnie skutecznie jeśli został poświęcony w Kościele w Święto Matki Boskiej Zielnej. Czy kuracja się udała sprawdzano plując w trakcie i wypatrując w ślinie robaków - jeśli były - ząb był wyleczony!

Lulek Czarny w Europie słynął jako ziele magiczne. Zwano go również zielem Jowisza: "Jego korzeń octem polany skacze jakby wrzał w ogniu". Oczywiście ze względu na jego specyficzne właściwości uważano, że to roślina z którą obcują Czarownice i za jego pomocą unoszą się w powietrze. Wrażenie oderwania się od ziemi ponoć zawsze towarzyszy po zażyciu Lulka.

MAŚĆ CZAROWNIC

A skoro już przy Czarownicach jesteśmy to warto wspomnieć, że Lulek był jednym ze składników MAŚCI CZAROWNIC. W jej skład wchodziła jeszcze Belladonna, Bieluń, czasem Mandragora lub Amanita Muscaria. Tłuszcz był składnikiem, który łączył surowce roślinne / grzybowe. Są to rośliny / grzyby o działaniu psychoaktywnym a przekazy na temat maści i co z nią robiono są przeróżne. Prawdopodobnie stąd wziął się symbol latających na miotle Czarownic ;) Po wsmarowaniu maści w skórę kobiety zasypiały i odbywały podróż między wymiarami.

Oczywiście zarówno wokół samej maści jak i w okół Lulka i pokrewnych mu roślin narosło dużo mrocznych i demonicznych historii. Spotkania z szatanem, zsyłanie klątw na innych, czarna magia itp. Osobiście jestem zdania, że dawniej wiedziano jak pracować z tą rośliną i owszem - mogła ona służyć zarówno do dobrych jak i złych celów - TAK JAK WSZYSTKO!

LULEK DZISIAJ

Współcześnie korzysta się z jego dobrodziejstw w celach leczniczych tworząc maści np. na bóle reumatyczne, bóle mięśni i stawów. Jest o wiele “bezpieczniejszy” w użyciu niż Belladonna czy Datura, które również używane są w celach leczniczych.

Hioscyjamina pozyskiwana z Lulka jest wykorzystywana jako środek przeciw nudnościom, lek dla astronautów i pilotów odrzutowców, pomaga bowiem w chorobach morskich i lokomocyjnych. Jest również składnikiem leków na chorobę Parkinsona, problemy żołądkowe i jelitowe. W tradycyjnym ziołolecznictwie Lulek używany jest do tworzenia maści przeciwbólowych, stanów zapalnych, bóle zębów, głowy oraz na bezsenność.

 

MANDRAGORA

Fot. pinterest

Fot. pinterest

W starożytności była najbardziej poszukiwanym, najwyżej cenionym korzeniem czarodziejskim. O Mandragorze przeczytamy zdecydowanie więcej legend niż naukowych sprawozdań.

To roślina która najbardziej rozpala mi wyobraźnię i wnika niemalże w przestrzeń między komórkami! Jest zjawiskowo piękna: na powierzchni ziemi tworzy rozłożystą rozetę z liści, w jej centrum jest miejsce na biało-fioletowe kwiaty w kształcie kielicha, które następnie zamieniają się w pomarańczowe jagódki. Pod ziemią Mandragora skrywa korzeń, który swoim kształtem przypomina ludzkie ciało. W przyrodzie rozróżnimy dwie Mandragory:

  • Mandragora officinarum - Mandragora Lekarska, zwana również “męską”, pochodzi z obszarów śródziemnomorskich. Jest większa i kwitnie późną wiosną.

  • Mandragora autumnali - Mandragora Jesienna, zwana “żeńską'“, pochodzi z regionów Europy Południowej i Północnej Afryki

W Polsce jest dla niej raczej za zimno więc nie znajdziemy jej w dziko rosnącej w naszym kraju, choć możemy próbować stwarzać jej warunki do wzrostu w domu czy ogrodzie.

Współcześnie Mandragora nie jest wykorzystywana w medycynie choć ma ogromny potencjał! Jest rośliną z rodziny psiankowatej, która podobnie jak Lulek i Datura zawiera w sobie alkaloidy tropanowe. W korzeniu znajduje się atropina - alkaloid działający przeciwbólowo, który bywa wykorzystywany w celach leczniczych. Dawniej korzystano z niego aby "przyprowadzić sen" gdyż miała działanie rozluźniające. Stosowano ją jako narkozę przy poważniejszych zabiegach bowiem po zażyciu odpowiedniej dawki można stracić czucie w ciele.

Mroczne historie w okół Mandragory

Na jednej ze stron czytam: "Mandragora istnieje naprawdę i jest byliną o grubym, mięsistym korzeniu i wysokości do 60 cm", to znaczy, że w niektórych kręgach i przedziałach czasowych ta istota roślinna była bardziej mityczna niż rzeczywista.

Ciekawe, że wiele historii, które o niej krążą jest dość mrocznych. Jak np. ta, że Mandragory wyrastały pod szubienicami, a dokładnie w miejscach gdzie skapywało nasienie wisielców. Wiele w okół tej rośliny obrosło historii, które mogą mrozić krew w żyłach.

Przez swój specyficzny kształt korzeni, który przypomina ludzką postać uważano, że jest to roślina:
- magiczna
- demoniczna
- szatańska
- o nadprzyrodzonych mocach
e t c.

Wierzono, że kiedy wyciąga się ją z ziemi to korzeń wydaje głośny pisk od którego można wręcz umrzeć. Żeby wyjąć korzeń Mandragory istniały całe procedury i akty magiczne jak należy tego procederu dokonać. Natknęłam się na przekaz, że korzeń wyciągały psy i to one brały na siebie śmierć za wyciągnięcie Mandragory z ziemi. Czy umierały? No nie wiem, ciężko to sprawdzić.

"Każdy zaś, kto spojrzy na mandragorę, ryzykuje, że wkrótce oślepnie. Zielarz, który chce zdobyć mandragorę, powinien o północy i przy pełni księżyca stanąć plecami pod wiatr, wokół rośliny narysować nożem trzy koncentryczne koła , polać winem i potem obracając się w stronę zachodnią wykopać roślinę nożem. Złamanie zaleceń może spowodować skutki tragiczne, ze śmiercią włącznie. Żeby uniknąć zagrożeń, jakie stwarza krzyk mandragory zielarz po rozgarnięciu wokół niej ziemi powinien przewiązać roślinę sznurkiem, którego drugi koniec uwiązany jest do psa, potem zatkać uszy i nakazać zwierzęciu wyciągnąć mandragorę. Utrzymywano, że zwierzę będzie musiało zginąć."

Roślina zakazana

Mandragora za swoje właściwości, które wprowadzają w odmienny stan świadomości i rozbudzają energię seksualną, była rośliną tępioną przez Świętą Inkwizycję. Posiadanie Mandragory i wchodzenie z nią w kontakt groziło śmiercią ze strony Kościoła.

To może tłumaczyć przyczynę tworzenia mrocznych narracji w okół Mandragory. Straszne historie mające na celu zamrożenie ciekawości i zniechęcenie do jakiegokolwiek kontaktu z tą istotą, postawienie obok rośliny Lucyfera i całkowite zdemonizowanie jej potencjału.

Mandragora była kolejny składnikiem MAŚCI CZAROWNIC. Atropina łatwo przenika przez skórę i wywołuje odmienne stany świadomości. Dlatego właśnie krążą legendy, że czarownice smarowały się maścią w miejscach gdzie skóra jest cienka i oddawały się wizjom. Efektem takiej maści jest sen, a z drugiej strony czytam, że również szaleńcze i dzikie tańce.


MAGICZNY AMULET Z MANDRAGORĄ

W średniowieczu kościół ścigał ludzi, którzy posiadali talizman z korzenia tej rośliny zwany też Alrunikiem. Talizman przekazywano sobie z pokolenia na pokolenie. Wierzono, że korzeń Mandragory może przemówić i przepowiedzieć przyszłość. Jednak samo posiadanie Mandragory w tamtych czasach mogło spowodować osądzenie o czarownictwo a w dalszej kolejności również śmierć.

"Sądzono też, że mandragora ma zdolność przywracania zdrowia, otwierania drzwi i zamków, zdradzania miejsc, w których znajdują się ukryte skarby. Przynosić miała szczęście i pomyślność, a wprowadzając w stan uśpienia pozwalała poznać tajemnice przyszłości."

Mandragora niesie uzdrowienie i truciznę. Korzystano z niej na wiele różnych sposobów...

"Rzymski historyk, Pliniusz, opisywał, jak to chorzy, poddawani rozmaitym bolesnym operacjom, aby nieco osłabić ból, żuli kawałek korzenia mandragory. Sposób ten zalecali jeszcze zielarze staropolscy: skuteczne miało być wino z korzeniem mandragory. Nowożytna medycyna ludowa też zna takie zastosowanie mandragory i pokrzyku. (...) Podawano ją również w konwulsjach, przy dolegliwościach reumatycznych, bólach zębów i jako środek przeciwko melancholii. W większych dawkach wywoływać miała delirium, a nawet doprowadzać do szaleństwa."

mandraaaa.jpg

MANDRAGORA TO RÓWNIEŻ AFRODYZJAK

Starożytni wykorzystywali ją jako środek na potencję. W większych dawkach rozbudza libido, jednak należy pamiętać, że podobnie jak lulek i inne rośliny psiankowate w dużych dawkach są niebezpieczne i śmiertelne. Szczególnie starożytne kultury bliskowschodnie używały mandragory jako rytualnego afrodyzjaku, była wykorzystywana w ceremoniach, otwierała przepływ energii seksualnej. Wykorzystywano ją również aby uzdrowić płodność.

Starożytni Grecy nazywali roślinę jabłkiem miłości i skupiali się na jej erotyzującym działaniu. Prawdopodobnie z owoców Mandragory przygotowywali napój, którego picie było ważnym elementem miłosnych rytuałów. Działanie Mandragory bowiem podnosi libido, rozbudza energię seksualną i doprowadza do zmysłowej rozkoszy.

W średniowieczu traktowano ją jako roślinę czarownic, z drugiej jednak strony była widziana jako ta, która pomaga niemalże na wszystko. Była rośliną, która patronowała płodności (zarówno męskiej jak i kobiecej), dzięki Mandragorze można było swoją płodność uzdrowić lub… potraktować roślinę jako środek wczesnoporonny.

"Medycyna ludowa widziała w mandragorze i pokrzyku środek pomocny przy spędzaniu płodu: "gdy korzeń pokrzyku do macicy wetkniesz, zastanowienie rzeczy niewieścich przepuszcza [tj. uwalnia krew miesięczną], płód umarły wyciąga"

W Polsce również znano Mandragorę mimo, że na naszych ziemiach nie rośnie. Jej sprowadzanie wiązało się z wysokimi kosztami, a więc tylko nieliczni zamożni mogli sobie pozwolić na zakup korzenia. Często zastępowano Mandragorę Belladonną (Wilczą Jagodą), która rośnie w Polsce i wykazuje podobne działanie.

Osobiście jestem zafascynowana ilością legend i historii krążących w okół tej rośliny. Dlatego właśnie wirtualna szkoła dla współczesnych Wiedźm i Czarodziejek nosi jej imię :) Escuela Mandragora to przestrzeń w której udajemy się w zapomniane miejsca i odkrywamy swój potencjał! Dokładnie taki sam jaki mają w sobie rośliny. Potencjał zarówno twórczy jak i destrukcyjny - wszystko zależy od nas co robimy ze swoją mocą <3

 
 

MUCHOMOR CZERWONY Amanita Muscaria

amanitka02.jpg

Przed nami nie roślina a grzyb. Amanita Muscaria czyli nasz swojski, dobrze znany muchomor czerwony :)

Jestem pewna, że widziałaś go w swoim życiu. Spacerując po lesie, swoim czerwonym kapeluszem daje o sobie znać w pierwszej kolejności! Jednak kulturowo potrzebowaliśmy wiele wieków, żeby dojść do momentu w którym jesteśmy teraz i móc wszem i wobec mówić, że no... ten muchomor to jednak nie zabija, a jeśli mówimy już o jakiejkolwiek śmierci to raczej tej mistycznej, niosącej dużą zmianę dla nas jako jednostki.

Ale po kolei!

Na samym początku chcę Cię zapytać czy pierwsze wspomnienie z muchomorem jest takie, że to absolutnie niebezpieczny grzyb? Z dzieciństwa pamiętam morze muchomorów za domem mojej babci. Każdy mówił, że od niego się umiera. Nie znałam się w ogóle na świecie grzybów, znałam tylko muchomora, którego nie można dotykać.

Dopiero później zaczęłam napotykać różne śmieszne pocztówki i wizerunki z muchomorami, które rozbudzały moją wyobraźnię i stawiały mnóstwo pytań: skąd te elfy na kapeluszach Amanit? No i ten łudząco podobny Święty Mikołaj, który wygląda niemalże jak personifikacja Muchomora? Na dodatek lata po niebie na saniach ciągniętych przez renifery... what the fuck? ;)

CO SKRYWA W SOBIE MUCHOMOR

Substancja psychoaktywna występująca w Muchomorze to muscymol i faktycznie może powodować zatrucie organizmu jednak poddany obróbce termicznej (suszony przy ognisku lub na słońcu) przechodzi w panterynę i nie powoduje nieprzyjemnych odczuć w ciele. "Przecieki" informacji na temat jego magicznych, uzdrowicielskich i szamańskich mocach zaczęły do mnie płynąć już w dorosłym życiu. Amanita zaczęła przychodzić w snach a potem i na jawie.

W okół Muchomora jest naprawdę mnóstwo ciekawych informacji, jest on jednym z najbardziej fascynujących obiektów badań etnofarmakologicznych i antropologicznych. Był używany do celów rytualnych głównie na dalekiej północy przez syberyjskich szamanów. Teraz już takowych ciężko znaleźć, zmiany kulturowe na tych ziemiach przyczyniły się do powolnego wymierania tej tradycji.

"Szamani w muchomorze widzieli samego Boga. Uważali, że Bóg przejawia się w świecie fizycznym właśnie pod postacią muscarii, a barwne i transcendentalne wizje często ich w tym stwierdzeniu umacniały."


amanitka03.jpg

Szamanizm

W zależności od tradycji używano muchomora różnorako. Najczęściej w kontakt z duchem Amanity wchodził szaman/szamanka, który/a bardzo dobrze znał się z grzybkiem, pracował/a z nim i uczył/a się jego dynamiki, energii, siły. Ceremonie z muchomorem miały cele uzdrowicielskie, poszerzały widzenie rzeczywistości, pozwalały zaglądnąć głębiej w morze informacji. Szamani udawali się w podróż między wymiarami po odpowiedzi i wskazówki. Rytuały z Amanitą służyły również celom duchowym, aby uczestnicy mogli połączyć się z transcendentalną siłą przenikającą całą Naturę. Rozmawiali z duchami, Matką Ziemią, wzmacniali swoje siły witalne, podróżowali w przeszłość i przyszłość.

Różne opowieści przyniesione z amanitowych podróży opowiadają o spotkaniach z istotami malutkimi - jak elfy i krasnoludki, ale również postaciami o dziwnych proporcjach, często abstrakcyjnych i "nielogicznych".

Działanie Amanity

"Zazwyczaj po zjedzeniu kilku kapeluszy pojawiają się stany deliryczne, zjawisko makropsji i mikropsji (kurczenie lub powiększanie przedmiotów), konwulsje, drętwienie kończyn. Ponadto osobę napełnia uczucie szczęścia, spokoju, chęć tańca, śpiewania, kontemplacji natury, a podczas barwnych wizji nadchodzi okazja wyciągnięcia ważnej nauki na temat określonej sfery życia. Zdarzają się przejścia ze stanu transowego, euforycznego do głębokiego snu, który również ma bardzo istotne znaczenie w kontekście uzyskanych w nim wglądów. Uczestnicy ceremoniałów mogą przejść symbolicznie swoją śmierć, narodzić się na nowo lub przeżyć osobliwą inicjację zależną od wierzeń
religijnych."

Co ciekawe muscymol zawarty w amanicie, nie jest metabolizowany przez człowieka i cały zostaje wydalony z moczem. Dlatego możecie natknąć się na historię picia własnego moczu po przyjęciu muchomora. Dzięki temu osoby obcujące z Amanitą mogły się cieszyć dłuższym spotkaniem z nią. Częstym efektem przyjęcia muchomora jest również zapadnięcie w sen i odbycie podróży poza ciałem.


KILKA SŁÓW NA ZAKOŃCZENIE

Muchomory tak jak wszystkie rośliny i nie-rośliny przedstawiane w tym cyklu nie są roślinami REKREACYJNYMI. To bardzo silne istoty, które moim zdaniem mają swoją własną unikalną świadomość ;) jak wszystko! Należy podchodzić do nich z pokorą i szacunkiem.

Z moich obserwacji wynika, że odbiór danej rośliny przez człowieka zależy od kultury, wierzeń, tradycji, które składają się na dyskurs obejmujący również świat roślin i grzybów. Dla jednych są to rośliny i grzyby wizyjne, dla innych trujące, niebezpieczne, szatańskie. Dla mnie to tylko słowa, które próbują opisać subiektywną i plastyczną rzeczywistość. Niewątpliwe jest to, że do obcowania z roślinami i grzybami potrzebujemy WIEDZY a do głębszej pracy z nimi potrzebujemy jeszcze innych aspektów: intuicji, uziemienia, prowadzenia, cierpliwości, pokory. Na polskich ziemiach nie przetrwały tradycje przyjmowania roślin i grzybów do celów duchowych czy rytualnych, choć głęboko wierzę, że mieliśmy to tutaj. W Amazonii, Afryce, Ameryce Środkowej i pewnie wielu innych zakątkach świata, możemy znaleźć kultury, które mają wielopokoleniową tradycję dotyczącą pracy z roślinami / grzybami. Dzięki temu mogą przekazywać sobie informacje i korzystać z dobrodziejstw Natury. Bardzo często nauka potwierdza to co szamani czy uzdrowiciele wiedzą od setek, tysięcy lat :) W dzisiejszych czasach możemy się podpierać badaniami naukowymi, jednak wciąż i wciąż wiemy mało o tych istotach i możliwościach jakie w sobie skrywają.

 

BIBLIOGRAFIA

Bane Folk, e-book: Henbane Growing Guide

https://rebelianci.org/488659

https://curasana.pl/amanita-muscaria-eliksir-niesmiertelnosci/

https://www.ekologia.pl/styl-zycia/zdrowa-zywnosc/mandragora-korzen-wlasciwosci-dzialanie-i-zastosowanie-korzenia-mandragory,22011.html